sobota, 7 września 2013

Sosna i cień cz. 2 - Ratunek i przyszłość

Wysoka, ruda kobieta w wieku około dwudziestu lat spoglądała na Kage i Matsunokiego z gałęzi w koronie drzewa. Jej oczy miały barwę złotą. Była szczupła.
W tamtym momencie jej twarz zdobił ironiczny uśmiech.
- O tym mowa? - uniosła kołczan ze strzałami.
- Tak. - Matsunoki podniósł się z ziemi.
Ruda uśmiechnęła się szerzej.
- Więc po niego wejdź. - wspięła się na wyższą gałąź i na niej zaczepiła pasek.
Chłopak przełknął gulę, która pojawiła się w jego gardle i spojrzał na Kage, której wzrok był wbity w ściółkę.
Dziewczyna również się podniosła i zaczęła wspinać na szczyt.
Nagle na gałęzi, na którą wspięła się Kage, pojawił się cień.
- Daj mi przejść. - powiedziała ze wzrokiem wbitym w błękitne buty.
- Chyba śnisz.
Wtedy jego ciało przeszyła strzała. Matsunoki opuścił łuk i podbiegł do leżącej na ziemi ofiary.
Kage zaczęła się wspinać dalej. Z gracją pokonywała kolejne gałęzie aż dostała się na tą, na której stała ruda.
- Jesteś niska. Na pewno dosięgniesz? - na jej twarzy znowu pojawił się ironiczny uśmiech.
- Nie musisz się o to martwić.
- Nie dość, że niska to jeszcze pyskata. Jak to mówią? Małe jest wredne?
Kage z całej siły popchnęła kobietę, jednak ta złapała się pnia i przeniosła na gałąź z przeciwnej strony.
- Nie wiesz, że to nieładnie popychać innych?
Nagle usłyszała cichy świst i poczuła, że jej dłoń puszcza chropowatą korę drzewa, a gałąź wymyka się spod jej nóg. Do tego doszedł silny ból w okolicach żołądka.
Ciało rudej mocno uderzyło w ściółkę, gdy spadła z drzewa.
- Luna! - jeden z cieni zaczął szybko opuszczać swoje stanowisko. - Luna!
Kage spojrzała w dół i ponownie zaczęła się wspinać.
- Coś ty jej zrobił?! - cień ściągnął kaptur i ukląkł przy rudej.
- Ta... ma... shi... - pokazała strzałę, która przeszyła jej ciało.
Luna przejechała zimną dłonią po policzku swojego podwładnego. Po chwili jej ręka zsunęła się z jego ramienia i wylądowała na ściółce. Jej złote oczy straciły wyraz.
- Ty! - Tamashi wycelował palec w stronę Matsunokiego.
- Ja.
Mężczyzna rzucił się ze sztyletem na bruneta. Chłopak wysunął miecz. Przez chwilę zgrabnie omijał broń, po czym zadał jeden celny cios. Tamashi padł martwy na ziemię.
Reszta cieni uciekła w popłochu.
- Jak ci idzie, Kage?
- Już mam!
Niebieskowłosa zeszła niżej i zeskoczyła. Wylądowała obok Matsunokiego, który podał jej łuk.
- Idiota! - prychnęła i odwróciła się na pięcie, zmierzając w stronę obozu.
- Krasnal!
- Szuja!
Brunet zaczął iść za Kage od czasu do czasu, rzucając w jej stronę wyzwiska.
***
Niebo przybrało atramentową barwę. Z polany unosił się szary dym, który można było zauważyć bez problemu.
Przy ognisku siedziały dwie osoby: chłopak i dziewczyna.
Mirai podeszła bliżej, chowając się za drzewem. Przyglądała się im z nieukrywaną ciekawością. Jeszcze nigdy nie widziała osób, które tak dobrze się dogadywały.
Sama chciała kiedyś poznać kogoś, z kim dogadywałaby się bez problemu. Jednak na razie na jej drodze pojawiali się jedynie kłamcy i złodzieje.
Nagle chłopak zaczął kierować się w jej stronę. Nie wiedziała za bardzo jak się zachować.
Była średniego wzrostu blondynką o niebieskich oczach, której włosy zaplecione były w warkocz. Wydawała się szczupła i słaba, ale doskonale posługiwała się włócznią.
- Wyjdź.
Mirai opuściła swoją kryjówkę i podeszła bliżej. Ostrze miecza znalazło się przy jej szyi. Nawet nie zauważyła i nie usłyszała, kiedy się tam znalazło.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - broń przybliżyła się w jej stronę.
- Mam na imię Mirai i jestem wojowniczką.
Miecz nie odsunął się od niej.
- Co tutaj robisz?
- Aktualnie stoję, oddycham, patrzę, mówię...
- Nie to miałem na myśli. - Matsunoki przewrócił oczami.
Kage zsunęła koc ze swoich ramion i podeszła do chłopaka.
Katsumi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz