czwartek, 8 sierpnia 2013

Klif cz. 1 - Początek masakry

Słońce powoli chowało się za horyzontem. Szare chmury powoli przysłaniały czerwone niebo. Wiał delikatny wiatr.
Z klifu rozciągał się piękny widok na morze i zachód słońca. Stała tam, napawając się tym widokiem, gdy nagle poczuła silne popchnięcie. Chciała zobaczyć osobę, przez którą spadała w dół, ale nic nie widziała. Była bezbronna. Po chwili jej ciało uderzyło o jedną z ostrych skał, które wynurzały się z wody.
Sprawcy nie było.
***
- Lynne, gdzie są moje ubrania?
Anne była wyjątkowo podenerwowana. Jej rodzina dopiero się wprowadziła do nowego domu, a jej rodzeństwo już zdążyło zgubić jej bagaż.
- W walizce. - w drzwiach stanęła niska blondynka o niebieskich oczach, na której twarzy rozkwitł uśmiech.
Anne tylko przewróciła oczami. Była wysoką brunetką o zielonych oczach, która wyglądała na obojętną.
- To wiem, ale w której?! - powoli traciła cierpliwość.
Blondynka w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami i odwróciła się na pięcie. Jej proste włosy lekko zafalowały.
Brunetka ponownie przewróciła oczami i ruszyła na górę. Jej pokój znajdował się na poddaszu i był położony nieco dalej od pozostałych. Dzięki temu, Anne mogła liczyć na spokój. 
Było to spore pomieszczenie. Po prawej stronie znajdowało się duże dwuosobowe łóżko z niebieską narzutą; obok stała szafka nocna. Po tej samej stronie stała biała toaletka.
Po lewej znajdował się duży regał na książki(obecnie pusty) i ciemnoniebieski fotel. Ściany miały barwę błękitną.
Rzuciła się na łóżko. Nie za bardzo podobała jej się wizja mieszkania nad klifem. Tym bardziej, że słyszała, iż w tym miejscu ktoś zginął. Ogólnie okolica nie była zbyt ciekawa. Nagle się poderwała, bo drzwi do jej pokoju zostały gwałtownie otwarte przez jej młodszego brata, Petera. 
Był on dwunastoletnim blondynem o złotych oczach.
Anne nie rozumiała, dlaczego każde z jej rodzeństwa ma inny kolor oczu, ale obiecała sobie, że w końcu zapyta o to rodziców. 
- O co chodzi? - starała się zachować spokój.
Peter nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się do niej i wybiegł. Po chwili weszła Lynne. Czternastolatka spojrzała na pokój i z uznaniem pokiwała głową.
- Bawicie się w krytyków, czy co?
Lynne zaśmiała się i wyszła. W jej ślady poszedł Peter, który pomachał do Anne.
Dziewczyna czasami naprawdę nie rozumiała rodzeństwa. I rodziców w sumie też. 
Spojrzała w sufit i ponownie opadła na łóżko.
Katsumi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz