(Uwaga! Poniższy tekst jest częścią opowiadania!)
Ponieważ nie czuję potrzeby wyżalania się z czegokolwiek moim szkolnym "przyjaciołom", postanowiłam podzielić się moim światopoglądem w inny sposób. A więc, zacznijmy od początku.
Nazywam się Emiko Fukuzawa. Mam 16 lat, bogatych rodziców, których praktycznie nie ma w domu. Nie mam przyjaciół. Jeśli chodzi o wygląd, cóż... jestem średniego wzrostu posiadaczką fioletowych oczu i kasztanowych loków. Nie należę do osób grubych, a raczej większość stwierdziłaby, że mam anoreksję. Ja tak nie uważam. Jeśli oczekujecie ode mnie ciekawego faktu z mojego życia, to byłam wychowywana przez niańki. A dokładniej siedem. Nie należałam do rozmownych i posłusznych dzieci, ale mniejsza z tym.
Po przeczytaniu powyższego opisu stwierdziliście, że jestem kimś wyjątkowym (tylko się domyślam). Liczycie pewnie na super moce, inne światy i tym podobne? Co do innego świata to się nie mylicie. Co do mocy - tak. Jak mam być szczera, to moje życie jest nudne jak lekcja matematyki. Albo niektóre osobistości z mojej klasy.
No właśnie: moja klasa. Grupa przewidywalnych, zapatrzonych w siebie, głupich do granic możliwości rozpieszczonych pajaców, którzy uważają, że mają pieniądze oraz wygląd i od razu muszą tym szpanować. Banda idiotów. Oczywiście byłam główną ofiarą ich ataków, ale na początku roku stwierdziłam, że lepiej się z nimi nie zadawać. Dlatego odseparowałam się całkowicie i byłam sobą.
Cofnijmy się w czasie do pierwszego dnia po rozpoczęciu roku. Był słoneczny, wrześniowy wtorek. Z obojętnym wyrazem twarzy pojawiłam się pod salą od biologii. Grupka dziewczyn od razu krytycznie spojrzała na błękitną sukienkę obszytą koronką, w którą byłam ubrana i rysownik. Całkowicie je ignorowałam aż im się znudziło. I dobrze.
Od razu zajęłam miejsce w ostatniej ławce. Pewna dziewczyna próbowała siłą je zwolnić, jednak przegrała z moim opanowaniem.
Na przerwach rysowałam. Tworzyłam lalki, maski, projektowałam ubrania, nawet szkicowałam alternatywne okładki moich ulubionych mang. Słowem - rysowałam wszystko, co mi akurat przyszło do głowy.
Kilka dni później, pod salą ustawił się pewien chłopak. Był wysokim brunetem o zadziwiających oczach - mieszanką stalowoszarej barwy z ciepłym brązem. Wyglądały zjawiskowo.
Jak się zachowywał? Był raczej spokojny, czasami porozmawiał z "elitą", ale ogólnie zdawał się być opanowany. I na pewno tajemniczy.
Ze względu na to, iż siedziałam sama, zyskałam nowego partnera w ławce. Szczerze mówiąc, czasami zerkał na moje nowe dzieła, ale raczej się nie odzywał. I dobrze.
- Toshiro Gensai. - powiedział nagle.
Ogólnie zignorowałam to i cicho powiedziałam:
- Emiko.
Reszta dnia upłynęła spokojnie.
***
Po skończonych zajęciach postanowiłam pójść okrężną drogą. Nie wiem, dlaczego, ale zrobiłam to, czego chciał mój instynkt.
Ogólnie uwielbiałam zakupy i zawsze po szkole wchodziłam do jakiegoś. Skończyło się na tym, że odwiedziłam wszystkie w miasteczku. Szczerze mówiąc, nie było ich sporo w Oni.
Kiedy wyszłam z uliczki, która była moim skrótem, skierowałam się w prawo i... siła uderzenia sprawiła, że wylądowałam na twardym chodniku. Sprawca tego zajścia tylko zasłonił twarz i uciekł bez słowa.
Mówi się "przepraszam", pomyślałam i westchnęłam, podnosząc się z ziemi.
Nagle coś zwróciło moją uwagę. A mianowicie nieduży sklep z żółtą witryną i bez jakiegokolwiek szyldu. Sklep był tajemniczy i nigdy go tu nie widziałam, a drogę znałam na pamięć.
Jednak coś kazało mi tam wejść. Jakaś niewidzialna siła, czy coś w tym rodzaju.
W pomieszczeniu panował półmrok. Dopiero otwarcie przeze mnie drzwi wpuściło trochę promieni słonecznych. Po omacku włączyłam światło. Na półkach po mojej prawej stronie, na półkach po mojej lewej stronie i półkach na wprost, leżały maski. Nie jakieś papierowe, ale najprawdziwsze, gipsowe i plastikowe maski. Do tego bogato zdobione.
Sklep wydawał się pusty. Oprócz towaru i mnie, zdawało się nikogo tu nie być. Na prawo od lady były schody prowadzące w dół. Kolejny raz ciekawość zmusiła mnie do zejścia w jeszcze większą ciemność. Wzięłam latarkę leżącą na biurku i powoli schodziłam w dół.
Pomieszczenie wyglądało jak tradycyjny składzik: środki czyszczące, pudła wypełnione maskami, zakneblowane drzwi... Chwila. Drzwi? Rozejrzałam się dokoła. Pomieszczenie było puste. Wystawiłam rękę, aby dotknąć klamki, gdy nagle usłyszałam męski głos:
- Czy ty na pewno powinnaś tu być?
Katsumi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz