wtorek, 29 października 2013

Counting stars cz. 2 - Rywalizacja



Mieszkanie na trzecim piętrze w bloku w centrum Warszawy nie należało do największych, jednak miało w sobie sporo uroku. Przechodząc z wąskiego przedpokoju można było dojść do niewielkiego, lecz przestrzennego salonu, którego ściany miały odcień błękitny. Jasnobrązowa kanapa stała na wprost plazmowego telewizora ustawionego na płytkiej szafce w kolorze kasztanowym. Pod oknem, które znajdowało się po prawej stało biurko, a na nim srebrny laptop. Na ścianach wisiały fotografie w czarnych ramkach, za to brzozową podłogę zdobił jasnoniebieski dywan. Pokój był urządzony w stylu nowoczesnym.
Lukrecja lubiła to miejsce. Twierdziła, że ma swój urok i może się tam spokojnie wyciszyć. Owym „wyciszaniem” było zazwyczaj oglądanie meczy koszykówki na laptopie lub czytanie książek, w których głównym wątkiem był romans głównych postaci.
Rzuciła swój plecak pod biurko i pognała do kuchni zrobić herbatę. Było to wąskie pomieszczenie, którego ściany pokrywała szara farba, a szafki o białych blatach posiadały czerwone akcenty. Na podłodze znajdowała się terakota ułożona na wzór szachownicy. Po lewej stał biały stolik, a tuż za nim srebrna lodówka. Na wprost znajdowało się okno, które przysłaniała biało-czerwona firanka. Całość prezentowała się ciekawie.
Dziewczyna wkroczyła do ulubionego pomieszczenia swojego taty, postawiła na kuchence czajnik i przygotowała cukier, torebkę herbaty Saga oraz swój czerwony kubek z napisem I love London.
Odczekała kilka minut, po czym wlała do naczynia wrzątek i zabrała je do swojego pokoju, który był ulokowany obok kuchni. Miał granatowe ściany. Na prawo od wejścia znajdowała się czerwona kanapa, a nieco dalej stało białe biurko i czarne obrotowe krzesło, nad którymi wisiała czerwona półka. Po lewej stały dwie komody i szafa, a przy oknie znajdował się biały regał z IKEI.
Lukrecja postawiła herbatę na biurku i wyjrzała przez okno na nieciekawy krajobraz miasta. Z dwóch stron stały szare bloki, a pośrodku znajdował się przystanek autobusowy.
Dziewczyna usiadła przy biurku, wyciągnęła swojego laptopa i włączyła go. Po chwili na ekranie pojawiło się niebiesko – białe logo portalu Facebook.com. Szybko sprawdziła listę dostępnych osób i kliknęła na jeden z kontaktów. Przed nią zamigotało białe pole pisania wiadomości. Napisała krótkie zdanie, po czym wylogowała się i włączyła jedną z kilku płyt, które leżały już wcześniej na biurku. Wszystkie te czynności wykonała, popijając herbatę.
***
Antoni jak zwykle został dłużej w szatni. Świadomość, że niedługo będą musieli rozegrać mecz przeciwko jednemu z lepszych liceów nie dawała mu spokoju. Czy wygrają? Czy ich strategia będzie wystarczająco dobra? A co najważniejsze: czy będą mieli odpowiednią liczbę graczy? Te pytania bez przerwy chodziły mu po głowie, nie dając możliwości rozważenia przynajmniej jednej opcji, bo przed nim pojawiały się kolejne.
Nienawidził tego uczucia. Nagłe zwątpienie w swoją drużynę i ciężką pracę dopadało go zawsze przed stresującymi wydarzeniami, takimi jak mecz.
Nagle do szatni wszedł Emil, który uśmiechnął się na widok kapitana. Podszedł do niego i wręczył mu kwestionariusz.
- Kiedy będę mógł pokazać moje umiejętności?
Antoni zastanowił się przez chwilę. Jego rozmówca wydawał się być podekscytowany.
- Może być teraz. Chodź za mną.
Brunet wyprostował się i opuścił szatnię, a zaraz za nim ruszył Emil.
Szatyn zdjął kurtkę i rzucił ją na trybuny, gdy Antoni udał się do magazynu po piłkę. Emil był lekko zestresowany, ale jak zawsze w takiej sytuacji starał się odprężyć i myśleć o czymś przyjemnym. A „tym czymś” była dla niego koszykówka.
Gdy kapitan wrócił na boisko, chłopak był już przygotowany. Obaj ustawili się po dwóch stronach linii przecinającej boisko w połowie, Antoni rzucił piłkę i zaczęła się gra. Emil przejął kulisty przedmiot i wyminąwszy swojego przeciwnika, ruszył pod jego kosz. Jednak w pewnym momencie napotkał pewną przeszkodę, którą okazał się… sam kapitan! Szatyn uśmiechnął się i próbował rzucić do kosza, gdy Antoni wybił mu piłkę z ręki, wyminął go i niczym błyskawica pognał na drugą stronę boiska. Emil nie zamierzał być gorszy. Z łatwością dogonił kapitana, jednak było już za późno. Tamten rzucił do kosza i wygrał pojedynek.
Wylądował na ziemi i ciężko oddychając podszedł do trybun. Kiedy odzyskał zdolność mówienia, odwrócił się w stronę Emila.
- Muszę powiedzieć, że jesteś naprawdę dobrym graczem. Witaj w drużynie. - szatyn uścisnął dłoń swojemu nowemu kapitanowi, podziękował za szansę i opuścił halę.

1 komentarz: