Winter ma 16 lat. Rodziców straciła w dzieciństwie, a teraz jej babcia leży chora w szpitalu. Czy mogłoby być gorzej? Okazuje się, że tak. Jest zmuszona opuścić Londyn i udać się do "spokojnego" Cae Mefus w Walii. Wprowadza się do pozornie cichego miasteczka, zaczyna mieszkać z normalną rodziną. Ale czy na pewno? Podczas imprezy u jednej ze szkolnych znajomych, którą opuściła, zostaje napadnięta. Z opresji ratuje ją członek rodziny Chiplinów, która dała jej opiekę. Od tamtej pory Winter zaczyna odkrywać obecność krwiopijców atakujących mieszkańców pozornie szczęśliwego i spokojnego Cae Mefus.
Muszę przyznać, że Winter to wciągająca powieść o wampirach, miłości, ale również o przyjaźni i o tym, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Niepozorna miejscowość w Walii staje się miejscem masowych ataków krwiopijców na zwykłych i nieświadomych ludzi. Przyjaciel, czy wróg? To pytanie rodzi się w głowie Winter po spotkaniu z nowym nauczycielem. Co ukrywa mężczyzna? Czy na pewno można mu zaufać? Czy wie kim naprawdę jest Winter? Jak silna jest jej moc? Jak daleko się posunie dla miłości? Na wszystkie te pytania odpowiedź czeka w powieści. Lekko tajemnicza aura jest zachowana w książce od początku do końca. Autorka ma fantastyczny styl. Nie wyjaśnia wszystkiego na samym początku tylko pozwala czytelnikowi samemu odkryć jak potoczą się losy bohaterów i jakie tajemnice są przed nim skrywane.
Na Winter natrafiłam przypadkiem w bibliotece i muszę stwierdzić, że nie żałuję ani jednej minuty spędzonej z tajemniczym Garethem, zniewalająco przystojnym Rhysem i niepokojąco skrytym profesorem Vaughanem. Bohaterowie nie są tak wyidealizowani jak w Piosenkach dla Pauli, uwaga jest bardziej zwracana na ich charaktery, zachowania i uczucia. Akcja jest dynamiczna, ale nie za szybka. Język jest zrozumiały, jednak niebanalny. Autorka buduje napięcie i nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Książka jest naprawdę warta polecenia.
Nika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz